sobota, 29 września 2018

Lawendowe serce


       Miał być kot. Zaczęłam i utknęłam na samym początku. Chyba to co wyszyłam łapą było. Leżało, prosiło o więcej, więc było i drugie podejście, i trzecie, i na dzień dzisiejszy mam dwie łapy wyszyte. Nogi w sumie całe. Zatem zabrałam się za coś innego, ale żeby dać Wam odpocząć od bożonarodzeniowych haftów zabrałam się za motyw roślinny. Zamarzyła mi się lawenda. Zamarzył mi się woreczek antymolowy. A tak na marginesie zebrałam wczoraj nasionka z mojej marniutkiej lawendy. Ciekawe czy one wykiełkują?
Haftowałam na lnie, z Ikei chyba, i nie jest to najlepszy materiał. Niestety niteczki są bardzo nierówne. Czasem jedna nitka potrafi być grubsza niż dwie w innym miejscu. Tak więc krzyżyki też są różne.



Zaczęłam od koloru zielonego i już po wyhaftowaniu połowy zakochałam się w tym serduszku. 



Potem było jeszcze  ładniej



Następnie przeszłam do fioletów i naprawdę, mimo niesprawnego kciuka poradziłam sobie z mniejszymi krzyżykami, z igłą, z lnem w zaiste ekspresowym tempie. Chyba jestem z siebie dumna



Oczywiście uszycie woreczka mnie przerasta, więc haft poczeka na lepsze, zdrowsze czasy



Hafcik powstał z myślą o SAL Smalls 2018 haha tym razem nie z resztek, tym razem mulina DMC



7 komentarzy: