wtorek, 8 marca 2011

Finał zimowej wymianki

Właśnie dzisiaj, w Dniu Kobiet przypadł finisz Zimowej Wymianki organizowanej przez Moteczka. Dzisiaj możemy pochwalić się tym, nad czym ostatnio pracowałyśmy:). Okazało się, że o lepszej parze nie mogłam nawet marzyć. Otóż przygotowanie dla mnie prezentu przypadło ella1101. Nie dosyć, że zrobiła tak cudne rzeczy, to zaskoczyła mnie ich ilość!! Najpierw rzut okiem na całość. I co? Robi wrażenie, prawda?



Z radości i zaskoczenia wyjmowałam te śliczności z koperty, przekładałam z kupki na kupkę kilka razy. Potem te same zabiegi przed synami, a potem jeszcze raz przekładanie przed mężem. To teraz zbliżenie na prace ręcznie wykonane przez Ellę, to w kopercie powyżej to cudny hafcik. Popatrzcie same


Ellu, nie mogłaś mi sprawić lepszego prezentu. Kawa niesamowicie smakowała mężowi. Słodycze częściowo już rozdałam chłopcom. Z breloczkiem i chustecznikiem chodzę dzień w dzień do pracy. Chwalę się nimi wszędzie. Obrazek pięknie prezentuje się na komodzie.  W kolczykach byłam na wystawie storczyków, a igielnik służy mi wieczorami:)
Bardzo, bardzo dziękuję!!!!
To teraz czas pokazać co ja przygotowałam Majce, która prowadzi bloga Szprotkowo. Gdy zapisywałam się na wymiankę nie miałam żadnych pomysłów. Po otrzymaniu info o losowaniu i przeczytaniu bloga Majki, całego, zdecydowałam się na moje ulubione krzyżyki i ostatnio ukochane szydełkowe kwadraciki. W ten sposób powstały: włóczkowe ubranko na jaśka i filcowo-haftowane ptaszki - zawieszki. Ponoć spodobały się obdarowanej i o to chodziło. Hura!!




niedziela, 6 marca 2011

W Domu Dziecka


Znów tam byłam. Znów bawiliśmy się, śmialiśmy się, przytulaliśmy się. Polubiłam tę grupkę dzieciaczków. To maluszki. Wydaje się, że są jeszcze nieświadome swojego losu. Z ufnością tulą się do wychowawczyń i gości. Cieszą się i śmieją. Rozrabiają. Są pogodne. Na szczęście zdrowieją już chociaż wszystkie są jeszcze zasmarkane. Wróciły te, które wymagały leczenia szpitalnego:).  


Dzieci w naszym Domu Dziecka mają wszystko: zabawki, ubrania, jedzenie i dobre warunki mieszkaniowe. Tylko nie mogę zrozumieć: po co one tu w ogóle są? Dlaczego nie mają swoich domów? Dlaczego my, dorośli zgotowaliśmy im taki los? Dlaczego ludzie, którzy kochają dzieci, nie mogą ich mieć, a inni rodzą jedno, potem drugie po to, by umieścić je, a potem kolejne i kolejne w placówce. 
Smutne to i okrutne. Dla mnie niepojęte!


Z jednej strony czuję żal do tych rodziców, którzy porzucili, oddali te dzieciaczki. Z drugiej strony czuję litość dla wychowanków Domów Dziecka. I mimo wewnętrznej walki, buntu, żalu, smutku, mimo łez, stresu, rozmyślań i bólu głowy ... znów tam pójdę. Pójdę i nadal będę o tym czytać, oglądać, mówić i pisać, bo ...  kocham dzieci. Kocham wszystkie dzieci. Swoje, z bliskiej i dalszej rodziny, znajomych i te niechciane ... niekochane ...


Na koniec zapraszam do Millu. Zorganizowała ona akcję, która polega na przygotowaniu ubranek dla lalek z  Domu Dziecka we Wrocławiu. Wszystkich dziergających, szyjących uprasza się wykonanie wszelakich ciuszków dla lalek i innych akcesoriów do 10 maja br. Więcej o tym można poczytać na blogu Millu: Millumulticraft
A ja muszę zorganizować kilka par rękawiczek dla "moich" dzieci. Takich zwykłych, małych z jednym palcem, bo "moje" dzieci ostatnio z gołymi rączkami były na spacerze:(. Gdyby Ktoś miał lub w necie natknął się na prosty, sprawdzony przepis na zrobienie takich rękawiczek, proszę mi przesłać, bo czasu mało na naukę, a rączki marzną ...
Pozdrawiam serdecznie wszystkich moich gości:)




czwartek, 3 marca 2011

"Lawendowy pył"



Jesienią nie mogłam się opędzić od tematu lawendowego. Namiętnie szukałam wzorów lawendy do haftowania, zakupiłam suszoną lawendę, mydła lawendowe, odświeżacze powietrza, ba, nawet płyn do zmywania. Upiekłam jeszcze lawendowe ciasteczka i ciągle mi było mało. Wrzuciłam zatem w katalog biblioteczny hasło "lawen*" i w ten sposób natrafiłam i  wypożyczyłam książkę Danuty Marcinkowskiej, Ewy Marcinkowskiej-Szmidt i Klaudyny Szmidt: Lawendowy Pył. 





Już sam tytuł mi się podobał, okładka jeszcze bardziej zachęciła, opis zupełnie upewnił mnie, że to jest to. Książkę czytałam głównie przed snem i ... nic bardzie błędnego. Autorki zadbały o Czytelnika, by nie nudził się, nie usypiał, ale był czujny i ... przeskoki w czasie, zmiana narratorek do tego skutecznie zmuszały. Kto przysnął, gubił wątek:))). 


Książka "Lawendowy pył"  to wielopokoleniowa historia polskiej rodziny ukazana oczami kobiet. Książka przedstawia jak na przestrzeni lat zmieniała się sytuacja polityczna i gospodarcza Polski, a wraz z nią jak zmieniały się potrzeby i możliwości mieszkańców naszego kraju. Opisane zostało zwykłe życie polskich kobiet, ich kompromisy, umiejętność radzenia sobie w zaistniałych sytuacjach.  Autorki duży nacisk położyły na życie rodzinne, potrzebę bycia blisko z rodziną, na tradycję, na macierzyństwo, miłość i wyrzeczenia z nią, a w zasadzie z jej brakiem związane. 


Przyznam szczerze, że z przyjemnością przeczytałam tę książkę. Z przyjemnością oglądałam zdjęcia i rysunki.



Na koniec opis książki z okładki: "Lawendowy pył to pasjonująca saga rodzinna napisana przez babcię, matkę i wnuczkę, które są najstarszymi córkami w ostatnich trzech pokoleniach. To powieść będąca zarazem kroniką rodzinną sięgającą korzeniami początków XIX wieku.Na tle dziejów wspólnie z autorkami cieszymy się z nowej sukienki na bal, narodzin dzieci, przeżywamy zesłanie głowy rodziny na Syberię. To wyprawa w głąb pamięci, świadectwo epoki i niełatwych wyborów To bodaj pierwsza kronika rodzinna pisana wyłącznie przez kobiety i to w dodatku najstarsze córki z kolejnych 6 pokoleń. Nie ma tu miejsca na tani sentymentalizm. Bohaterowie z krwi i kości są targani prawdziwymi uczuciami i namiętnościami Kobiety w zetknięciu z burzliwą historią- powstanie, dwie wojny, okupacja niemiecka i radziecka ; musiały być twarde niczym skała i dokonywać najtrudniejszych Aż po nasze czasy, w których życie stawia inne wyzwania."


Danuta Marcinkowska, Ewa Marcinkowska-Schmidt, Klaudyna Schmidt, Lawendowy pył, Wyd. Klucze, Warszawa 2009.