wtorek, 30 sierpnia 2011

Candy w Żyrafowie

O wszelakich Candy, informacje zamieszczam w bocznym pasku, ale ... o tym CANDY, muszę napisać więcej. Otóż blog Żyrafowo odwiedzam regularnie od dłuższego czasu. Oprócz licznych prac autorki, cudnych zdjęć, jest o czym poczytać. Takie blogi lubię! To tu właśnie od czasu do czasu widziałam kolorowe groszki. W poprzednim candy możne je było nawet wygrać, ale szczęścia zabrakło:(. 
Gdy zobaczyłam nowe candy, chętnie się dopisałam i ... rezolutnie zagadnęłam, że  w razie wygranej chętnie przygarnę ze dwie fasolki;). Gosia zamiast komentarz skasować czy przynajmniej przywołać mnie do porządku ... napisała do mnie przemiły mail i wysłała fasolki. Sprawiła mi ogromną niespodziankę!
Gdy otworzyłam kopertę takie skarby ujrzałam:



Na głośne jęczenie Starszego  syna w stylu: " co to?", "dasz spróbować?" "podzielisz się?" przybiegł Młodszy i już po chwili zawartość przesyłki wyglądała tak:



Przyznam, że rozdzielili sprawiedliwie;). Potem mlaskając zgadywaliśmy jakie to smaki. Wieczorem dołączył do smakowania mąż. Dostał te "niepodzielne" kolory. Fajne te fasolki! I jaka z nimi zabawa!
Gosiu, raz jeszcze dziękuję i zapewniam, że coś jeszcze wymyślę;) ...

poniedziałek, 29 sierpnia 2011

TUSAL - cz.2

Tego się obawiałam. Przewidziałam to, bo ... ja wyszywając nie mam praktycznie "odpadów". Nitką wyszywam niemal do końca. Gdy zostają mi odcinki nawet 4- centymetrowe, dołączam do pasemka i wykorzystuję przy kolejnym hafcie. Pokazać jednak trzeba, więc proszę, to mój słój!




Dobrze, że trochę(?!?) cerowania, zszywania, łatania było:




I wypadało słoik ozdobić;):




Hihi tylko dzięki temu nie mam pustego denka:)))))

piątek, 26 sierpnia 2011

Sezon ogórkowy trwa...

Nie zdążyliśmy nacieszyć się tym, że ogórki i pomidory zaczęły nam owocować, jak z dnia na dzień dopadła je zaraza:((( Żal było, bo w sumie niewiele zebraliśmy, pełno jeszcze było kwiecia, małych zawiązków ... Sięgnęliśmy po chemię i po 4 dniach ...moi mężczyźni zebrali wiadro i skrzyneczkę ogórków. Szaleństwo! A ja ledwo chodząca:(




Ktoś mnie spytał, jak ja daję radę robić te przetwory skoro źle się czuję? Hihi. To proste: dobra organizacja, porcjami i już!!!
Ogórki zbiera mąż ze Starszym synem - rano.
Misę z wodą i słoiki przygotowuje Starszy -rano.
Gdy wracam z pracy - leżakuję, jemy i dalej ...
Młodszy syn przekłada ogórki do miski z wodą, myje je.
Ja wyjmując segreguję do 3 misek: małe na korniszony, średnie na kiszone i duże lub nieforemne na sałatki.
Starszy zmienia wodę, Młodszy odkręca nakrętki i przekłada słoiki do wody, ja myję je
Starszy gania po okolicy w poszukiwaniu chrzanu, Młodszy zrywa liście wiśni i porzeczki. 
Ja obieram chrzan, Starszy czosnek, Młodszy wrzuca do słoików na korniszony l. laurowe, pieprz i ziele angielskie.
Ja układam ogórki i liście w słoikach na kiszone i korniszony.
Gdy gotuje się zalewa kończę robić kiszone. 
W tym miejscu jest zawsze dłuższa przerwa!!! Zawsze leżenie ... ale też nie bezużyteczna. Zazwyczaj wertuję zeszyt i wybieram przepisy na sałatki. 
W nocy, gdy poczuję, że dam radę - zalewam ogórki na korniszony i pasteryzuję. Czasem mąż to kończy ...
Pozostałe ogórki pozostają na noc na dworze, bo tam chłodniej do następnego dnia ...
A wtedy:
gdy jestem w pracy chłopcy przygotowują składniki potrzebne na sałatki według wybranych przepisów. Ewentualnie donoszą i myją słoiki.
Wracam z pracy, leżakuję, jemy i ...
Ja odważam ogórki i półsiedząc-półleżąc kroję je. Czasem robię to leżąc, czasem na dworze na leżaczku;)
Starszy tradycyjnie zajmuje się czosnkiem. Młodszy cebulą, jeśli potrzebna ewentualnie nam pomaga. Zazwyczaj pokrojone ogórki zasypuję solą i znów mam 2 godziny dla siebie. Czasem dłużej to trwa, bo nadal popołudnia i wieczory są dla mnie koszmarem. Na koniec gotuję zalewę, wrzucam na nią warzywa. 2-3 minuty od momentu zagotowania i do słoików! Zawsze robię po 2 sałatki na raz, więc po upchnięciu pierwszej w słoiki, robię od razu nową zalewę. Zanim się zagotuje ja odpoczywam. I znów warzywa do wrzątku, potem w słoiki. Wszystko ustawiam do góry nogami, przykrywam ściereczką i kocem. I koniec. Prysznic i spać. 
Trzeciego dnia- to samo co drugiego. Hhihii a czwartego .... nowe ogórki:))))
Hihhi o wiele łatwiej jest w sobotę lub gdy byłam na urlopie:)
I najważniejsze !!!! TO cieszy na koniec:



Uwielbiam przerabiać ogórki:)

Placki z cukinii

Na kulinarnym blogu Małgosi i jej męża znalazłam ciekawy przepis na placki. Ucieszyłam się, bo cukinie obrodziły w tym roku, a już brak mi pomysłów, co z nich robić. Przepis prosty ... z płatkami owsianymi ...



Dodam, że placki nam smakowały. Polecam JE!

czwartek, 25 sierpnia 2011

TUSAL u Cyberjulki

Jakiś czas temu, odwiedzając blog Cyberjulki trafiłam, na nową, prześmieszną, szaloną zabawę. Po przeczytaniu zasad i obejrzeniu Julkowego słoika zostawiłam komentarz i przeszłam do jakiegoś bloga z jej strony. Jakże się zdziwiłam po powrocie na stronę, bo .... zostałam wpisana na listę uczestniczek! I głupio teraz, mimo pozwolenia, pokazywać pusty słoik. Hihhi, ale coś tam wymyślę. W każdym razie zaraz następnego dnia znalazłam odpowiednio mały słoiczek, w którym może i z czasem zapełnię dno:))) I ... ZONK. Mąż zauważył go. Zauważył nawet, że pusty i ... ciach, i nie ma słoiczka. Szukałam następnego, ale drugiego, takiego ładnego, z różową zakrętką nie znalazłam. Do konkursu stanęły zatem 4 nowe. 




Wygrał taki oto słój. 




Dlaczego taki duży? Bo wymyśliłam, że uszyję pierwszą w życiu Tildę i ... może być duuuuuużo ścinków i poplątanych nitek:))))


To jeszcze o zasadach tej zabawy. 
TUSAL to skrót od Totally Useless SAL. Po polsku to po prostu Całkowicie Bezużyteczny SAL ;)
W przeciągu 4 miesięcy tj. od końca sierpnia do końca grudnia mamy:
1. Zaopatrzyć się w słoik i gromadzić w nim to, co zostaje po naszej hafciarskiej pracy czyli nitki, muliny, kordonki, ścinki materiałów czy banderole po mulinkach. Hihhi złamane igły też?
2. Trzeba to w wyznaczonych terminach obfotografować i zamieścić na blogu, hihi nawet jeśli nic nie przybędzie. Ba, mam nawet przyzwolenie na fotki pustego naczynia;) Dzięki! Wszystkie te posty mają mieć etykietę <TUSAL>
3. Dodatkowo należy przygotować jakiś haftowany prezent i przesłać do Organizatorki do 31 grudnia br. Kontakt:  cyberjulka@wp.pl Na zakończenie zabawy jakaś Szczęściara zgarnie te wszystkie cudowności. O rany, ile tego będzie!!!! Już dziś aż 70 skarbów! Super tak zacząć Nowy Rok!
Zapisy trwają do 28 sierpnia br., kto chce zamieszcza u siebie TUSALowy banerek. I najważniejsze:


Daty nowiu od sierpnia do grudnia 2011 r.:
- 29 sierpnia
- 27 września
- 26 października
- 25 listopada
- 24 grudnia



Dokładniej możecie wszystko przeczytać na blogu Organizatorki , jest tam też aktualna lista Uczestniczek, do której możecie się  TU dopisać.

niedziela, 21 sierpnia 2011

SAL cz.2 - Myszka trzecia

  W zasadzie ten post mogłam zamieścić wcześniej, ale aparat chłopcy zabrali ze sobą na wyjazd, a bez fotki to brzydki byłby ten post;) A niektórzy może by nie uwierzyli;)?
Otóż korzystając z wolnego czasu jaki mi pozostał po wyhaftowaniu czwartej baletnicy, cofnęłam się do trzeciej - zaległej.




Bardzo podobają mi się takie pastelowe hafciki, po okonturowaniu poprzedniczki stwierdziłam, że te czarne bacstiche wcale nie dodały uroku. Myszka była delikatna i zwiewna, a przez tę czerń nabrała surowości. W związku z tym, hihih zamieniłam mulinę na grafitową i  ta balerina po "okonturowaniu" wygląda tak:




A to już całość:




Super są!!!!

Ogórkowe szaleństwo


Chyba wszędzie wszyscy robili już przetwory z ogórków, podczas gdy ja musiałam się zadowolić pięknym, zielonym zagonkiem z mnóstwem żółtego kwiecia i zbiorem zaledwie 4-5 ogórków. W sam raz na mizerię do obiadu:(.  Aż któregoś, pięknego ranka mąż zebrał kilogram ogórasków. Radość wielka i od razu całość poszła pod nóż, na zimową sałatkę:))). Kilka dni później było już pełne wiadro tego warzywa. 
I tak się zaczęło ogórkowe szaleństwo.
Efekty? A proszę to po akcji nr 1 :



Powtórka z rozrywki i efekty akcji nr 2:



Pewnie myślicie to samo co mój małżonek, który to twierdzi, że się rozdrabniam, bo mając 2 kilo ogórków, robię dwie różne sałatki, zamiast jednej więcej. Dzielę porcje z przepisów na połowy czy nawet na ćwiartki, ale tak już mam. Boję się kolejnego dnia, ... że już nic nie będę mogła zrobić, że ... znów będę musiała leżeć ...
To jeszcze raz ogóreczki  w roli głównej;)


wtorek, 16 sierpnia 2011

Teresa Monika Rudzka - Bibliotekarki

Ostatnio przeczytałam książkę: Bibliotekarki T.M. Rudzkiej.  Na tylnej okładce znalazłam taki opis:
"Elegancka Żywia, zapracowana Halinka, pedantyczna Marta, życzliwa pani Stenia, Agata i Kasia zawsze w potrzebie finansowej, towarzyskie układy i przepychanki, a nawet... duch.
Pierwsza na polskim rynku książka o bibliotekarskich realiach. Szczera do bólu."

Czy szczera? Czy prawdziwa? Czy zmieniła moje zdanie o tym zawodzie? Czy zaciekawiła?
Komu praca w bibliotece kojarzy się z nudą, ciszą i monotonią, ten zdania po przeczytaniu tej książki nie zmieni. Dowie się za to, że i tam współczesność dotarła. Są komputery, niektórym paniom zależy na dobrych ciuchach czy perfumach. Mają rodziny, swoje problemy. Szczęścia i nieszczęścia. Chociaż bardziej autorka skupiła się na stereotypie bibliotekarskim, tego jest znacznie więcej, a szkoda:(
 Powieść rozgrywa się w bibliotece głównej i dwóch jej filiach. Główną bohaterką jest Żywia, która stara się o pracę w bibliotece, zdobywa i traci ją. Opisane są jej perypetie z czytelnikami i koleżankami z pracy, spostrzeżenia dotyczące innych bibliotekarek,jak również ich odczucia- w formie dziennika oraz skargi i wnioski przesyłane przez Czytelników do dyrektora. Bzdurne, wręcz nierealne wydają się niektóre rzeczy np. klepanie książek pod linijkę, brudna szmata w łazience jako ręcznik, nieumiejętność obsługi kompa, wręcz obawa przed nim, itp.
Czytałam z zainteresowaniem jak różnie postrzegamy jedną, tę samą osobę i jak ta osoba siebie widzi. Ciekawe:) Książka lekka, momentami zabawna, Przeczytałam ją w dwa wieczoro-noce.
Cieszę się tylko, że moja biblioteka jest inna. I skomputeryzowana, i panie różnie, przeróżnie ubrane i czyste, łazienki schludne, a wybór książek olbrzymi:) I raczej nie pracują tam bibliotekarki, ale wykształceni bibliotekarze:)
Książkę polecam

piątek, 12 sierpnia 2011

Pieguski na ciasto i nieplanowane zakupy

Obiecałam, że zamieszczę przepis na moje ciasto porzeczkowe. W cieście są pieguski w tańszym wydaniu, takie z Biedronki. (Można chyba też użyć oryginalnych.) Bałam się, że za długo by tłumaczyć o co mi chodzi, więc wymyśliłam, że jak je kupię i wkleję fotę będzie szybciej, hihihiihi
Może i tak, ale sami zobaczcie jak skończyły się zakupy ...



Miały być 2 paczki ciastek, a są: ciastka, pieczątki i dziurkacze, żeby jeszcze jeden zestaw. Skąd! Dostałam rozdwojenia jaźni jak zobaczyłam jaki jest wybór. Grzebałam, grzebałam, przebierałam, dokładałam i odkładałam, aż ... kupiłam 3 zestawy. Mam tulipany w domu? Są w jednym z tych nowych zestawów? Eee nawet to nie przeszkodziło mi by kupić zestaw z kolejnym tulipanem. Masakra! Normalnie ciąża rzuciła mi się na mózg. Dobrze, że z pieczątkami poszło łatwiej:)))) W sumie jeden zestaw był z motywami roślinnymi, pozostałe ze zwierzętami, jeden z pojazdami. W każdym razie cieszę się z zakupów, a tulipana oddam komuś w jakiejś wymiance:)


To teraz przepis na ciasto z poprzedniego postu. 


Przepis na ciasto porzeczkowe
2 opakowania piegusków oryginalnych (ale tych bez rodzynek) albo takich jak powyżej - rozkruszyć na pył
Pół kostki masła (100 g) rozpuścić w rondelku.
Dodać rozkruszone ciastka i grzać dopóki czekolada nie zacznie się rozpuszczać. Krótko.
Wyłożyć tę masę do małej tortownicy, wyrównać lekko uciskając i wstawić do schłodzenia do lodówki.
W tym czasie robimy masę.
1 opakowania serka mascarpone 250g  - ucieramy. 
250g śmietany kremówki ubijamy z 3 łyżkami cukru i z 1 śmietan-fixem. 
Jeśli ktoś lubi mniej lub bardziej słodkie ciasta to zwiększa lub zmniejsza cukier według własnych upodobań.
Mieszamy te dwie masy i wykładamy na schłodzone ciasto.
Teraz układamy owoce. Tak jak pisałam poprzednio, pasują wszystkie;) czyli truskawki, maliny, porzeczki, jagody, borówki amerykańskie, morele czy w wersji zimowej brzoskwinie-ananasy z puszki. 
Gdy je ułożymy, dopasowujemy smakowo galaretkę. Schłodzoną zalewamy całość i wstawiamy do lodówki. Ja zamiast 2 szkl. wody dałam 1,5 szklanki.
SMACZNEGO!!!


czwartek, 11 sierpnia 2011

SAL cz.1 - Myszka czwarta

Jak sobie obliczyłam według wytycznych organizatorki myszkowego SAL- myszszeczkunii terminy na ukończenie kolejnych myszek są następujące:
START 30 maja
Myszka pierwsza do 20 czerwca
Myszka druga do 11 lipca
Myszka trzecia do 01 sierpnia
Myszka czwarta do 22 sierpnia
Myszka piąta do 12 września
Myszka szósta do 03 października
Myszka siódma do 24 października
KONIEC na początku listopada
Wydedukowałam według tych obliczeń, że dziewczyny wyszywają obecnie myszkę czwartą, pomijam te, które już wyszyły całość;). Postanowiłam być na topie;) i zaczęłam wyszywanie właśnie od tej baletnicy:)))
A oto i ona:




Teraz, będąc już w temacie postaram się równolegle z innymi uczestniczkami zabawy wyszywać kolejne myszki, a poprzednie??? ... jakoś tak w międzyczasie "się zrobią";)))
Ależ ta myszka jest ładna! I aż chce się wyszywać kolejne!!
Pozdrawiam serdecznie!

poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Ciasto z porzeczkami




Wykorzystując nowy przepis i resztki obsypujących się porzeczek zrobiłam pyszne ciasto. Robi się je szalenie prosto i szybko, ale jak smakuje?!! Być może przepis znany i stary, ale jakby ktoś chciał to chętnie zamieszczę. Spód jest z piegusków z Biedronki i masła, potem masa z serka mascarpone i kremówki, na wierzch owoce zalane galaretką. Ciasto zniknęło błyskawicznie i już nie mogę się doczekać kiedy znów je zrobię i z czym ^^
gdyż ...
u mnie było z porzeczkami. W pierwotnej wersji jadłam je z truskawkami. Koleżanka, która mnie poczęstowała - ciastem i przepisem, smakowała w wersji z borówką amerykańską.  Ta osoba z kolei jadła z brzoskwiniami z puszki.
hihih czyli ciasto uniwersalne. Można robić z różnymi owocami:)))



piątek, 5 sierpnia 2011

Zakładka w ptaszki




Zostałam zobowiązana do podziękowania pewnej osobie za przysługę;). Podziękować nie tylko ustnie, tak mi przykazano:)! Niby drobiazg, ale nie znałam tej osoby, tym bardziej jej upodobań. Kupię kawę - może nie pije? Kupię czekoladki - może na diecie? Kosmetyki - jakie?
Ot, problem!
Wpadłam na pomysł, by podarować coś własnoręcznie wykonanego, ale co? Czasu było mało, bo tylko 2 tygodnie;) Dzień dumam, dzień odlotu - leżę i tak na zmianę i został mi tydzień. I olśnienie - może jak na urlop kobieta pojedzie weźmie książkę do czytania? Może nie ma zakładki? Stwierdziłam, że to  dobry pomysł. Niezobowiązujący i szybki:))) W normalnych warunkach, hihi do wykonania. Problem - wzór! Przeszukałam swoje zasoby, nie znalazłam tego  co chciałam, i znów źle się czułam,  i znów leżenie, i myślenie. Czas uciekał. W końcu przypomniałam sobie, że jak zakładki to najpiekniejsze u babci Vilemooo i agaw. Miałam pisać do obu o pomoc. Starczyło sił na Agnieszkę. Zdałam się na jej wysublimowany gust i się nie zawiodłam. Kto jej nie zna musi odwiedzić jej  blog. Rewelacyjna osoba i wspaniałe prace - to w jednym zdaniu:) Oczywiście nie zawiodła mnie i już pierwszy wzór mnie zachwycił. Nie mam drukarki, więc przerysowałam wzór 
i szybciorem zabrałam się za robotę. ihhiih trochę to trwało:) W ten sposób powstała taka to zakładka:






Agnieszko, serdecznie raz jeszcze dziękuję, za wszystko:)!