Jak w wierszu J. Tuwima "Lokomotywa" tak też było z tym SAL-em. Najpierw powoli, z miesiąc albo dłużej wybierałam materiał, mulinę, zdobywałam wydruk. Potem nieco szybciej, ale nadal wolno haftowałam pierwszą bombkę
Z drugą poszło trochę szybciej, mimo, że nadal tempo wolne było i akurat ta bombka najmniej mi się podobała
Z trzecią poszło już szybciej, bo na jej wyszycie potrzebowałam tylko tydzień.
Ostatnią haftowałam błyskawicznie, bo tylko noc i dzień. Miałam się nią pochwalić w Wigilijny wieczór, ale świętowanie przeciągnęło się i dopiero dzisiaj ją prezentuję po raz pierwszy:
Już po świętach wyciągnęłam resztę materiału, przycięłam odpowiednią długość i zszyłam go ręcznie, by mieć taką ładną, świąteczną firankę w łazience:)
Bombki są olbrzymie, sam sopelek ma 26 centymetrów długości:), ale są efektowne i dla mnie cudne!
Cieszę się, że mogłam wziąć udział w tym Świątecznym SAL i mam nadzieję, że w przyszłym roku Ania zorganizuje kolejną edycję i znów będę mogła w niej uczestniczyć.