sobota, 31 grudnia 2011

Świąteczny SAL 2011

Jak w wierszu J. Tuwima "Lokomotywa" tak też było z tym SAL-em. Najpierw powoli, z miesiąc albo dłużej wybierałam materiał, mulinę, zdobywałam wydruk. Potem nieco szybciej, ale nadal wolno haftowałam pierwszą bombkę


Z drugą poszło trochę szybciej, mimo, że nadal tempo wolne było i akurat ta bombka najmniej mi się podobała


Z trzecią poszło już szybciej, bo na jej wyszycie potrzebowałam tylko tydzień.


Ostatnią haftowałam błyskawicznie, bo tylko noc i dzień. Miałam się nią pochwalić w Wigilijny wieczór, ale świętowanie przeciągnęło się i dopiero dzisiaj ją prezentuję po raz pierwszy:



Już po świętach wyciągnęłam resztę materiału, przycięłam odpowiednią długość i zszyłam go ręcznie, by mieć taką ładną, świąteczną firankę w łazience:)


Bombki są olbrzymie, sam sopelek ma 26 centymetrów długości:), ale są efektowne i dla mnie cudne!
Cieszę się, że mogłam wziąć udział w tym Świątecznym SAL i mam nadzieję, że w przyszłym roku Ania zorganizuje kolejną edycję i znów będę mogła w niej uczestniczyć.

piątek, 30 grudnia 2011

Szydełkowe gwiazdki i kolejna zakładka



Biorąc udział w TUSAL, oprócz zamieszczanych co miesiąc zdjęć słoiczków, miałyśmy przygotować upominek dla jakiejś Szczęściary. Osoby, którą na początku stycznia wylosuje CyberJulka spośród wszystkich uczestniczek. Miał to być drobny, haftowany upominek dlatego przygotowałam taką oto zakładkę:


Inne prace nadesłane na TUSAL znajdziecie tutaj.
W związku z tym, że chciałam nagrodzić trud CyberJulki włożony w organizację tej zabawy, a było to przed świętami Bożego Narodzenia chwyciłam za szydełko i między karmieniami dziobałam takie śniegowe gwiazdki. Najpierw małe, i takie powędrowały do Organizatorki, a potem zachęcona sukcesem wyczarowałam takie większe śnieżynki, a nawet jedno serduszko;) Wszystko to zawisło na świerkowych gałązkach i ozdabia nasz domek



To może jeszcze fotka przesyłki, którą wysłałam w ramach TUSAL-owej zabawy


niedziela, 25 grudnia 2011

Boże Narodzenie

Wszystkim zaglądającym na mój blog życzę zdrowych i radosnych Świąt Bożego Narodzenia, abyście te święta spędzili w gronie najbliższych, byście znaleźli mnóstwo prezentów pod choinką, byście mieli siłę spróbować wszystkich przygotowanych przez siebie potraw, byście odpoczęli od dnia codziennego, byście nacieszyli się sobą, byście dostrzegli magię tych Świąt...


Wesołych Świąt!



sobota, 24 grudnia 2011

TUSAL - cz.6


 Minął kolejny miesiąc, będący zarazem ostatnim miesiącem naszej TUSAL-owej zabawy.Wiem, że koleżanki nazbierały dużo więcej resztek, ale ja też trochę mam. I jestem pewna, że złamaną igłą to nie każda mogłaby się pochwalić;).


 Dziękuję Organizatorce, CyberJulce za zorganizowanie tego bezużytecznego SAL. Dziękuję za umożliwienie mi wzięcia w nim udziału
Pozdrawiam wszystkich ciepło!

sobota, 10 grudnia 2011

Kosz pełen zaległości - kolejna część



SAL cz. 9 -  finish
To jeszcze na koniec tych zaległości. Dziś praca będąca uwieńczeniem myszszeczkuniowego SAL-a myszkowego. Gdy tylko zdecydowałam na czym wyszywam, zanim wyhaftowałam pierwszy krzyżyk już wiedziałam co z tego powstanie. Co prawda do końca nie znałam płci mojego dziecka, ale gdybym urodziła synka to chrześniaczka na pewno też ucieszyłaby się z takiego prezentu.



Ponieważ to ostatni post dotyczący SAL to kilka słów podsumowania. Wszyscy wychwalali łatwość i przyjemność wyszywania tego wzoru. Ja chyba jako jedyna miałam mieszane uczucia.
Przyjemnie, bo wyszywałam w grupie
Przyjemnie, bo miałam świadomość, że to mój pierwszy SAL
Przyjemnie, bo dla mojej dzidzi ( wierzyłam w to do końca;) )
Przyjemnie, bo kolorystyka i urok myszek niezaprzeczalne
ale 
miałam dosyć liczenia wątków i osnowy. Strasznie mnie to męczyło i zniechęcało momentami. Cały czas powtarzałam sobie, nigdy więcej takiego płótna! Oczy bolały, ale ... warto było. Baleriny śliczne. Pościel niepowtarzalna. Zachwyty znajomych i rodziny szczere i dowartościowujące. Co tu dużo pisać, o tak to wygląda w praktyce:)





Zakupy w LEMONADE
Czytając kiedyś na blogach, że ciężarne koleżanki nie mogły haftować krzyżyków, dziwiłam się. Przecież to tak uspakaja, wycisza, pozwala pomyśleć ... Niestety, nic bardziej mylnego. Pod koniec ciąży krzyżyki doprowadzały mnie do szewskiej pasji i albo mi się myliły i musiałam wypruwać albo wywoływały nudności. Dziwne to, ale rzeczywiście tak było, dlatego postanowiłam spróbować scrapbookingu. Hihhi zaczęło się i skończyło na zakupach w Lemonade. Zaszalałam konkretnie i mimo braku koncepcji, konkretnych planów na wykorzystanie zakupionych materiałów wydałam stówę. Ale czy można było się oprzeć takim cudnym papierom? Kupiłam i w kompletach, i pojedyncze arkusze, bo zdecydować się nijak nie mogłam. Tylko jak się robi pieczątki tymi stempelkami? 




Kosz pełen zaległości - c.d

Może to i dobrze, że mam tyle zaległości to mam co wspominać, o czym pisać, bo w realu to prawie nic się nie dzieje... w sensie robótkowym;)
Więc dalej wspominam ...


Świąteczny SAL 2011 - cz. 2
W pewnym momencie zauważyłam, że na naszym SAL-owym blogu przybywa postów. Dziewczyny ostro zabrały się do pracy, podczas gdy ja byłam bez wzoru, bez wybranego materiału i mulin. Zaczęłam intensywnie myśleć ... od końca... czyli co bym chciała z haftem zrobić, postawić na tej półeczce a może jednak gdzie indziej powiesić i ... zmieniłam kolorystykę, zmieniłam kanwę na jakąś błękitną siatkę, zmieniłam przeznaczenie haftu. Takie były początki:





Wydruk jest bardzo blady, niewyraźny, dlatego potem haftowałam wprost z kompa...



aż wyhaftowałam całą, pierwszą bombkę:






Zimowa Wymianka "Z książką przy kominku"
Gdy wylądowałyśmy z moją 5-dniową córcią ponownie w szpitalu, gdy przeleżałyśmy tam kilka dni, gdy naszło mnie zmęczenie, rezygnacja i zwątpienie, że kiedykolwiek wypiszą nas do domu, otrzymałam sms-a od sąsiadki. Napisała, że jest u niej paczka do odebrania. Wykonałam szybki telefon do syna i COŚ trafiło do domu. Coś, bo nie miałam zupełnie pojęcia co to i od kogo? Gdy po kolejnych kilku dniach wróciłam do domu znalazłam już w przedpokoju takie COŚ:
Wewnątrz były: dwie książki dla mnie: Cygler H.: "3 razy R" i "Dotknąć prawdy" i jedna dla młodszego synka - "Plastusiowy Pamiętnik", czapeczka i płyta dla córci, cukierki z alkoholem dla męża, herbatka dla całej rodziny, mnóstwo zakładek oraz kartka i list do mnie. 
Bardzo potrzebowałam, zwłaszcza wtedy, takiego pozytywnego akcentu, oderwania od przykrych szpitalnych przeżyć dlatego podwójnie dziękuję!!
Tak wyglądała całość:

Ja w ramach tejże Wymianki przygotowywałam prezent dla ... samej Organizatorki. Było to dla mnie niesamowite wyzwanie i przyznam szczerze podeszłam do tego z lękiem. Wiedziałam, że Sabinka zna chyba wszystko co się aktualnie ukazuje, przeczytała chyba większość, posiada pewnie też setki książek, więc co robić? Ano skupiłam się na książce dla synka i na tym co umiem czyli na haftowanej zakładce. Miał być inny wzór, ale rozumiecie, haftowałam nie dla siebie, dla Organizatorki to musiało być coś wyjątkowego, coś ładnego;). Wybór padł na wzór N. Mlodetski
Tak więc przygotowałam taki zestaw:

I zakładka z bliska i od tyłu:)



Cieszę się, że prezenty spodobały się mojej połówce i raz jeszcze dziękuję za zorganizowanie Wymianki Sabince i Lenie. Tu można przeczytać i obejrzeć relację Sabinki.

czwartek, 1 grudnia 2011

Kosz pełen zaległości - c.d.

Niestety poprzednim razem nie skończyłam, ba nawet nie rozkręciłam się za bardzo, bo moje bardzo nienajedzone dziecko wszczęło raban! W związku z tym, że księżniczka jest numerem jeden, puściłam w eter niedokończony post i dzisiaj znów próbuję. Chociaż ... nie wiem czy nie skończy się to podobnie ...Nie wiem czy kiedyś wyjdę z tych zaległości i uda mi się być na bieżąco. Znajomi i rodzina pocieszają mnie, że jak córcia skończy 3 miesiące, będzie lepiej. Oby, bo na prawdę na nic nie mam czasu albo śpimy albo wisimy na cycku albo noszenie na ręku albo wożenie w wózku. Hihii ale nie wyrzekłabym się tego za nic:))))
Wracamy do robótek październikowych ...


Monet Claude "Ogród artysty"
Nie jest to na pewno robótka, ale moja kolejna pasja, o której dotąd nie pisałam. Uwielbiam to od zawsze, odkąd je odkryłam. Zwykle sięgam po nie w najbardziej nerwowych chwilach mego życia, w chwilach gdy potrzebuję wyciszenia, gdy muszę porozmyślać, w jesienno-zimowe wieczory, w czasie letniego urlopu lub właśnie wtedy, gdy noszę w sobie nowe życie. Zawsze mam w zanadrzu jakieś nowe, nieułożone puzzle. Ostatnio układałam ubiegłej zimy, potem wyparły je hafty i szydełkowa narzuta, ale zatęsniłam za tymi kartonikami i mimo wyszywanej zakładki za Wymiankę, mimo nieskończonych wtedy myszek wyciągnęłam je. Miałam do wyboru 2 obrazy. Ten bardziej przypadł mi do gustu z oczywistego powodu ... córcia idzie...











Zazdrostka wg Elise cz.2
Miotałam się bardzo pod koniec ciąży po leżeć musiałam, a ja nie umiem tak nic nie robić. Krzyżykowanie odpadło, puzzle odpadły, więc do łask powrócił haft richalieu. Wyciągnęłam szmatkę z wyrysowaną roślinnością i dalej do dzieła! Po jednym wieczorze już wiedziałam, że i to odpada. Mdłości wróciły:(. By dokończyć nitkę przefastrygowałam listek, potem łodyżkę i... bingo!!! To mogłam robić. Więc przez kolejne dni obleciałam nitką wszystkie kontury na zazdrostce, w lepszych momentach haftowałam zawzięcie. To teraz efekty:



Wędrująca książka mamagi
O tej zabawie, o książce i całej reszcie przeczytałam zaraz po opublikowaniu posta przez mamagę. Jak zawsze tysiące wątpliwości i dopisałam się dzień po zamknięciu zapisów. Dzięki uprzejmości Organizatorki dołączyłam jednak do zabawy i teraz z niecierpliwością czekam na książkę. A dostanę ją za 21 pomnożone przez 3 czyli za rok najwcześniej:)))