Nie dosyć, że ciało odmawia posłuszeństwa to i z pamięcią gorzej. Jak szalona haftowałam kota, bo muszę, bo czas goni, bo SAL i ... owszem termin zbliżał się, ale bożonarodzeniowego, a nie miniaturkowego SALa. Plus jest taki, że dwa hafty ukończone i na piątek mogę spokojnie czekać.
W ubiegłym roku, gdy zobaczyłam to czerwone autko z choinką zakochałam się z nim od razu. Tak, ja nielubiąca koloru czerwonego:) Było już po świętach i chyba tylko dlatego nie wyhaftowałam samochodzika od razu. Zapisałam sobie kilka prac i niby nie pamiętałam, ale gdzieś tam w myślach utkwił ten motyw. Na tyle mocno, że jako pierwszy świąteczny wyhaftowałam tej jesieni.
Zdjęcia może małoambitne, w bałaganie mulinkowym, ale to na dowód, że haftowałam z końcówek mulin przeróżnych firm, bo pracę zgłaszam na SAL u Igiełki. Kolory samodzielnie dobierałam i haftowałam na lnie z Ikei. Nie polecam go jednak do haftu krzyżykowego.
Ciemne, takie pochmurne te ostatnie dni, że ciężko było zrobić ładne zdjęcia. Mimo to i mimo tego wydłużonego kształtu(wina lnu) samochodzik mi się podoba i chyba jeszcze jeden popełnię. Oczywiście na innym materiale
Samochodzik już dziś jedzie na SAL Choinka 2018 i SAL Wymiatamy resztki. Przystankiem końcowym prawdopodobnie będzie bombka.