Nie wiem jak to się stało, ale marzec ktoś mi ukradł. Dosłownie. Wydawało mi się, że nie tak dawno był luty, a tu proszę za 2 minuty kwiecień. hehe ale ten kto sądzi, że nie zdążyłam z SAL-owym hafcikiem myli się i to bardzo, bo wyhaftowany kwiecień leży gotowy od dwóch tygodni. Tym razem super mi się wyszywało. Praktycznie jednego dnia przerysowałam gałązki i trawkę, a na drugi dzień były gotowe. Kolejny dzień to przerysowywanie "górnego"ptaszka i następnego dnia, gotowe. Potem jajeczko (ciągle mnie zastanawia ten odcień żółtka, jakiś nietypowy jak dla mnie) i potem dolne kurczaczki wskoczyły na płótno. Tak to wygląda
A jutro wskoczy na podkładkę i zawiśnie w kuchni:)
Kurczakowe słodziaki!Dobrze że mi prprzypomniałaś.Tak się zafascynowałam nową techniką haftu /jakobińska/ że zaniedbałam pozaczynane robótki.Z kalendarzem jestem od początku opóżniona o miesiąc.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJak to nie wiesz gdzie marzec? między luty a kwietniem.. Ja pamiętam bo mam urodzinki. Ale nie wiem dlaczego, wciąż mi Twoje wpisy umykają sprzed oczu. Buzialki Ela
OdpowiedzUsuńSuper :) ja swego czasu miałam też wyszywałam ale jakoś zapał minął :D
OdpowiedzUsuńSuper! Ja też nie byłam przekonana do tych odcieni jaja. Sama kombinowałam z odcieniami.
OdpowiedzUsuń