W końcu nastała noc. Moja ulubiona od zawsze pora (dnia?), teraz szczególnie wyczekiwana i to niemalże od wczesnych godzin popołudniowych. Za gorąco. Nie lubię upałów i to co się dzieje ostatnio na zewnątrz nie dla mnie. Nie potrafię myśleć, oddychać, normalnie żyć. Zaległości się piętrzą, bo nic tylko leżeć, siedzieć i to wszystko koniecznie w bezruchu albo mogłabym jeszcze godzinami stać pod prysznicem. Cóż, wiem, że inni kochają taką pogodę, więc nie narzekam, zaciskam zęby i cieszę się ich szczęściem, marząc o wieczorze i nocy:)
A tak w ogóle nie o tym dzisiaj miało być. Dzisiaj termin kolejnej odsłony naszego SAL-owego kalendarza. Czas na sierpień.
Bardzo, ale to bardzo przyjemnie i szybko mi się haftowało te maki.
Oczywiście po raz kolejny kolorystyka i muliny to wolna amerykanka czyli wszystko to co najbardziej pasuje do monitora. A tak haft już prezentuje się na kalendarzu:
TU możemy podziwiać prace innych uczestniczek SAL-a
Pozdrawiam
Śliczne są te maki :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie .
Bardzo podba mi się sierpniowy hafcik. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedzinki i pozostawione miłe słowo:) Cały ten kalendarz wygląda świetnie. Twoje maki wyglądają rewelacyjnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)