poniedziałek, 10 lutego 2014

Recykling czyli ocieplacze pod drzwi


Post troszkę spóźniony, ale niestety tyyyyyle TO trwało. TO to szycie ręczne w moim wykonaniu. Zawsze jak mam coś zszyć, uszyć to zabieram się za to jak ta sójka, co to za morze chciała odlecieć. Ocieplacze, ochraniacze, łapacze wiatru, jak kto chce niech tak to sobie nazwie, potrzebne mi były odkąd zamieszkaliśmy w domu. Odkładałam to ze 3 lata. Do czasu.
Pewnego styczniowego dnia termometr wskazał -20 stopni. Moja córcia rano coś z wielkim zainteresowaniem oglądała przy drzwiach tarasowych. Trwało to dłuższą chwilę. Zwykle sprawdza czy świeci słonko czy pada deszcz i czy pies sąsiadów śpi czy stoi koło budy. Zdaje relację i przechodzimy do zabaw. Tym razem stoi i stoi, i tylko "oo", "oo" i coś paluszkiem pokazuje. Zaciekawiona poszłam obejrzeć przedmiot facynacji a tam!!!!! oblodzony dół w dwóch skrzydłach drzwi!!!! a przecież i rajstopki wetknięte, i od strony tarasu koc rozłożony:(
Cały dzień siarczysty mróz, porywisty wiatr. Po południu do tego śnieg. Zawiewa, podwiewa, strach wyjść na dwór
Kolejny poranek. 
Poszłam do garażu po warzywa, a one zamarznięte. Od drzwi garażowych w stronę pomieszczenia śniegu na metr szerokości nawiało. Znów warzywa pomarzły, cebule kwiatów zamarznięte, kwiaty ... nic tylko usiąść i płakać
Wróciłam do domu i od razu przystąpiłam do działania
Tyle, że ...
u mnie wszystko musi mocy nabrać
znalazłam materiały:) szaliki znaczy, na zewnętrzną warstwę
i leżały
kolejne dni szukanie wypełnienia
wszystko mam
leży
kolejny dzień przymierzanie do drzwi, układanie, jakaś fastryga
leży
mróz na zewnątrz trzyma
kolejne podejście zszyte dwie warstwy szalika
kolejny dzień doszyte dwa ręczniki
i znów dzień i sweterek na wierzch zarzuciłam i zszywamy całość
i mam
pierwszy ocieplacz gotowy:)))


Od razu został zarzucony pod drzwi, pieszczotliwie wygładzony i .... odwdzięczył się ... na drugi dzień szyba czysta, zero lodu, sucho, cieplej


Zabrałam się zatem ochoczo do dalszej pracy. Ochoczo znaczy tego samego dnia rozłożyłam szalik, wymierzyłam drugie drzwi, założyłam tak jak trzeba i szpileczkami spięłam całość
Leżało tak to sobie ze dwa dni
ale potem to już szybko poszło
w jeden wieczór pociachane 3 swetry, kolejny ręcznik kąpielowy i ... gotowe. Drugi ochraniacz mam


Tu już w wiatrołapie pilnuje ciepła domowego. Troszkę gorzej się sprawuje, ale i gorsze ma warunki, bo co chwilę ktoś z wchodzących/wychodzących go trąca


Oczywiście zdaję sobie sprawę, że piękne toto nie jest, ciut za płaskie i  takie bez wyrazu, ale ... to takie ma być. Ma się nie rzucać w oczy zza zasłonki, ma chronić przed wiatrem jednocześnie nie wypuszczać ciepła z domku
Czeka mnie jeszcze uszycie dłuuuuugiego ocieplacza do garażu, ale to chyba muszę do SH iść i zakupić jakieś kotary czy koc, bo to musi mieć ze 4 m długości

Zużyte materiały: ręczniki kąpielowe i swetry, głównie moje;)

2 komentarze:

  1. pomysł fantastyczny! mam ten sam problem z drzwiami wejsciowymi- wieje pod spodem jak diabli, dolozylam druga uszczelke, ale ledwo zipie przy otwieraniu i czuje, ze tez bede musiala cos takiego wykombinowac:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie to sobie wykombinowałaś, no i najważniejsze, że skutek pozytywny przynosi. Na szczęście ja etap ocieplaczy pod drzwiami i oknami mam już za sobą - okna powymieniane i drzwi wejściowe nowej generacji zamontowane; okna które zostały w zacisznym miejscu się znajdują i kołderek nie potrzebują:))
    Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń